Według „Gazety Prawnej”, efektem częstych doniesień o możliwych zmianach stawek polis komunikacyjnych powinno być nastawienie klientów na zawarcie kilkuletniej umowy ubezpieczenia, z gwarancją wysokości składki. Gazeta zwraca uwagę, że tego typu polisy są dostępne jedynie w komisach czy salonach samochodowych, przy okazji zakupu auta na kredyt lub w leasingu. „GP” zaznacza jednak, że ich i zakres poszerza się, ponieważ instytucje kredytujące zakup aut coraz częściej podpisują takie umowy.

Tego typu oferty dostępne są już w Dominet Bank, GE Money Bank czy GMAC Bank. Z kolei np. Santander Bank zastanawia się nad jej wprowadzeniem. „Gazeta Prawna” wylicza, że w Dominet Bank takie polisy to zaledwie ok. 1 proc. ogółu zawieranych umów komunikacyjnych (najczęściej zawieranych na dwa, trzy lata). W GMAC Banku jest to około 10 proc., jednak, jak zaznacza „GP”, firma chce położyć większy nacisk na ich sprzedaż.

Hubert Skotkowski, członek zarządu GMAC Banku, mówi, że bank chce podpisać umowę z drugim ubezpieczycielem, dającą szersze warunki niż obecnie obowiązujące. Gazeta podkreśla, że kilkuletnią umowę można zawrzeć jedynie w przypadku ubezpieczenia AC. Umowa odpowiedzialności cywilnej jest zawierana jedynie na rok. Także stawka za OC jest uiszczana corocznie gotówką.

Piotr Gortatowicz z firmy pośrednictwa ubezpieczeniowego Promesa mówi, że jedyną możliwością jest ustalenie stałej ceny za OC, np. na 4-5 lat i takie rozwiązanie funkcjonuje w niektórych programach, tylko pod warunkiem wykupienia AC wieloletniego.

„Gazeta Prawna” informuje, że w przypadku polis AC sytuacja jest łatwiejsza. Te umowy mogą mieć charakter wieloletni, zatem można włączyć składkę w koszt kredytu. Gazeta zastrzega, że towarzystwa ograniczają długość takich umów do 4-5 lat. Powód? Dłuższy okres jest dla nich zbyt ryzykowny, ponieważ nie wiadomo, jak stawki zachowają się w tak długim okresie. „GP” zaznacza, że ubezpieczyciele jednak chętnie nawiązują tego typu współpracę, bo od razu dostają całą składkę za cały okres ubezpieczenia. Płaci ją bank i rozlicza się z klientem, który reguluje kolejne raty wraz z płatnością kredytu.

Piotr Gortatowicz mówi, że jedynym rozwiązaniem dyscyplinującym kierowców jest wprowadzenie tzw. udziałów własnych, czyli określenia części szkody, którą klient musi pokrywać z własnej kieszeni.

„Gazeta Prawna” zauważa jednak, że to rozwiązanie nie jest korzystne dla instytucji kredytujących. Dlaczego? Powodem jest zwiększenie ryzyka zaistnienia sytuacji, w której odszkodowanie za rozbite auto nie wystarczy na spłatę kredytu. Gazeta wyjaśnia, że z tego też powodu kredytodawcy starają się unikać wszelkich zapisów, które będą powodowały zmniejszenie zakresu ochrony po szkodzie. „GP” podkreśla, że klienci jednak nie korzystają z takich ofert, głównie dlatego, że spora część jest w stanie dostać znacznie lepsze oferty jednoroczne. Towarzystwo musi tak ustalać składkę, żeby mieć rezerwę na osoby, które będą miały np. 2-3 szkody w roku, a nie będzie można podwyższyć im składki.

(źródło: „Gazeta Prawna” z 5.08.2008 r.)

www.gu.com.pl

 

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *