W Polsce standardy postępowania w kwestii likwidacji szkód ustalają najwięksi ubezpieczyciele. Wiedza o tym, co z poszkodowanymi robią właśnie te firmy, poraża. Zaniżają odszkodowania, przeciągają likwidacje szkód, sugerują klientom warsztaty, w których mają naprawiać swoje samochody. Taki obraz wyłania się po prześledzeniu forum internetowych, po rozmowach z poszkodowanymi, stojącymi w kolejkach w zakładach ubezpieczeń – wynika z tekstu „Piąta władza ubezpieczeniowa”, zamieszczonego na stronach www.autofirmowe.pl.
Po pierwsze, likwidatorzy szkód nawet przy nie największych uszkodzeniach auta w wyniku kolizji itp. najchętniej stwierdzają szkodę całkowitą, na czym wychodzą najkorzystniej. rnrn– Firmy wolą stwierdzać szkodę całkowitą, bo zwyczajnie na tym zarabiają. Szkoda całkowita występuje wtedy, gdy koszt naprawy samochodu przewyższa 70% jego obecnej wartości rynkowej. Niektórzy ubezpieczyciele obniżyli ten pułap do 60%. Wyliczenia dokonywane są np. na podstawie Eurotaxu, który z reguły podaje niższą niż faktyczna cenę samochodu – powiedział Roman Jasiuk, broker ubezpieczeniowy.rnrnPo drugie, według wrocławskich radnych istnieje tzw. „grupa trzymająca wyceny”. Są to „niezależni” rzeczoznawcy, de facto pracujący dla firm ubezpieczeniowych. rnrn„Podobnie sprawa ma się z warsztatami samochodowymi. Firmy ubezpieczeniowe posiadają listę mechaników, do których kierują zniszczone podczas wypadków pojazdy. Oprócz tego sugerują, że tylko z zamieszczonych na tej liście warsztatów poszkodowany powinien korzystać, aby w pełni rozliczyć szkodę”. Takie rady firm, gdzie naprawiać samochód, nie wszędzie są praktykowane.rnrn– To kompletne bezprawie – komentuje Barbara Drechny, radca prawny, pracujący także dla Towarzystwa Ubezpieczeniowego HDI Samopomoc. – Każdy kierowca ma prawo odholować swój samochód do warsztatu, który wybierze, wziąć za naprawę fakturę i na jej podstawie rozliczyć się z ubezpieczycielem. A towarzystwo powinno ją zweryfikować i wypłacić odszkodowanie. A jeśli nie chce, idźmy do sądu. Sprawę mamy wygraną – dodaje.rnrnTowarzystwa tłumaczą się najczęściej tym, że autoryzowani dealerzy zawyżają koszty napraw i dlatego polecają tańsze, ale „sprawdzone”. Problem w tym, że takie zakłady nie stosują oryginalnych części zamiennych. Stosują tzw. zamienniki. Na rynku pojawiło się mnóstwo części „porównywalnej jakości”, które z oryginalną częścią nie mają wiele wspólnego. Użytkownicy starych, sprowadzonych samochodów wybierają te części ze względu na cenę. Części te są na liście Audatexu/Eurotaxu, a firmy ubezpieczeniowe sugerują ich stosowanie przy rozliczaniu szkód OC w autach mających więcej niż 3 lata. Według wielu poszkodowanych, ale także idąc za opinią koncernów motoryzacyjnych, jest to zjawisko niedopuszczalne, również z powodu niskiej jakości wykonania zamienników i zagrożenia bezpieczeństwa. rnrn„Niepokojące jest to tym bardziej, że wiele z tych części trafia do nas z Chin, Tajwanu, Turcji, w których weryfikacja certyfikatu jest niemal niemożliwa. Certyfikat wystawia sobie sam producent, a w Polsce do tej pory nie ma instytucji, która by weryfikowała te certyfikaty”. Artykuł pochodzi z zasobów serwisu www.gu.com.plrnrn