W tym roku udziałem niemal wszystkich towarzystw działających na naszym rynku są duże problemy z ustaleniem warunków umów reasekuracyjnych – pisze „Parkiet”. Dodaje, że sytuacja jest zła do tego stopnia, iż w przypadku wielu krajowych zakładów umowy mogą nie zostać podpisane nawet do końca stycznia 2009 r.
Gazeta przypomina, że większość umów reasekuracyjnych jest zawierana na okres roku kalendarzowego, zatem nowe powinny być podpisane najpóźniej w przyszłym miesiącu. Anonimowy rozmówca „Parkietu” przypomina, że w zeszłym roku warunki były ustalone do końca listopada.
Powodem zaistnienia takiej sytuacji są wyższe niż przed rokiem stawki, jakich domagają się reasekuratorzy, jak np. Swiss Re. Leszek Niedałtowski, prezes Polskiej Izby Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych, zwraca uwagę, że także Munich Re zapowiada podniesienie cen. Przypomina, że Ludger Arnoldussen, członek zarządu tej firmy, na dorocznym październikowym spotkaniu reasekuratorów z ubezpieczycielami w Baden-Baden zapowiedział twardo, że nie będzie żadnych ustępstw i że tam, gdzie Munich Re nie będzie mógł uzyskać żądanej ceny, nie będzie zawierać umów.
Pytany o skalę podwyżek Marek Czerski, prezes Polskiego Towarzystwa Reasekuracji, mówi, że w Baden-Baden mówiło się o kilkunastu procentach. Zaznacza, że kryzys jednak narasta i okazuje się, że podwyżki mogą wynieść 100, 200 a nawet 300 proc. w porównaniu do zeszłego roku, w zależności od ubezpieczyciela.
Przedstawiciele Munich Re potwierdzają wprowadzenie podwyżki cen. Anke Rosumek z biura prasowego Munich Re mówi, że ich skala będzie zależeć jednak od tego, jakie ryzyko ma dany klient w portfelu. Zastrzega, że firma nie może w tej chwili powiedzieć, o ile średnio wzrosną ceny. Z kolei Claudia Glück ze Swiss Re zapewnia, że nie będzie kilkusetprocentowych podwyżek. Mówi, że realne są wzrosty rzędu 20-30 proc.
„Parkiet” podkreśla, że ceny usług reasekuracji idą w górę na skutek kryzysu finansowego. Prezes Czerski tłumaczy, że to, ile ryzyka może na siebie przyjąć reasekurator, czyli jaką ma „pojemność”, zależy od tego, ile ma kapitału. Tymczasem przez kryzys i przeceny aktywów kapitały własne pięciu największych firm spadły w tym roku o 40 proc., a kolejnych ośmiu o 20-30 proc. Marek Czerski dodaje, że w obliczu kryzysu reasekuratorzy nie mają skąd wziąć kapitału, stąd podwyżki cen.
Komisja Nadzoru Finansowego wyjaśnia, że towarzystwa działające na polskim rynku nie mają obowiązku zawierania umów reasekuracyjnych. Katarzyna Biela z KNF zwraca jednak uwagę, że mają one obowiązek dysponowania odpowiednimi aktywami na pokrycie rezerw techniczno-ubezpieczeniowych. Biela przypomina, że należności od reasekuratorów są księgowane jako aktywa, więc zawieranie takich umów jest w interesie zakładów.
Szef PTR podkreśla, iż możliwa jest sytuacja, że niektórych zakładów w Europie w ogóle nie będzie stać na reasekurację. Uspokaja jednak, że raczej nie będzie to dotyczyło naszego rynku.
Z kolei Leszek Niedałtowski tłumaczy, że jeśli ubezpieczyciel ma wystarczająco duże kapitały własne zapewniające mu tak zwaną pojemność ubezpieczeniową, to może akceptować pewne ryzyka bez konieczności ich reasekuracji. Szef PIBUiR podkreśla, że ubezpieczenia to jednak handel ryzykiem i bardziej racjonalne z ekonomicznego punktu widzenia jest przeniesienie różnego rodzaju ryzyk na rynek reasekuracyjny niż pozostawianie ich na udziale własnym.
„Parkiet” zwraca uwagę, że najwięcej korzyści ze wzrostu cen za ochronę portfeli ubezpieczycieli odniosą właśnie brokerzy, którzy będą mogli liczyć na większe przychody z prowizji ze względu na wyższe sumy kontraktów. Gazeta przypomina, że w ostatnich latach ich wynagrodzenie utrzymywało się bowiem na tym samym poziomie.
(źródło: „Parkiet” z 26.11.08, autor artykułu: Piotr Rosik)